Lubicie pączki? No pewnie, że tak. Ja również bardzo je lubię. A macie jakieś ulubione pączki? Ja mam.
Moimi ulubionymi smakołykami są pączki robione w domu, najlepiej jeszcze ciepłe koniecznie z różnymi nadzieniami.
Drzewa tak samo jak my również bardzo lubią pączki.
Choć takie drzewne pączki są zupełnie inne niż te które nam tak bardzo smakują to idzie znaleźć między nimi pewne podobieństwa. Na przykład każdy drzewny pączek zawiera dużą ilość cukru – zupełnie jak nasze pączki. Dodatkowo dzięki pączkom, wczesną wiosną (czyli już w okolicach świąt wielkanocnych) drzewa potrafią bardzo szybko rosnąć.
My przecież również rośniemy dzięki pączkom, co prawda najczęściej rośniemy w szerz czyli stajemy się coraz grubsi J ale i tutaj jest podobieństwo: drzewa również rosną na boki dzięki swoim pączkom.
Dodatkowo drzewne pączki w zależności od rodzaju drzewa mogą zawierać w swoim środku różne niespodzianki – które możemy porównać do różnych typów nadzienia w naszych pączkach.
A wiecie komu jeszcze smakują pączki?
Świetnie! Bystrzaki. Tak, pączki bardzo smakują sarnom, jeleniom, danielom, łosiom i żubrom, choć to nie jest jeszcze kompletna lista pączkowych smakoszy bo znajdziemy na niej również zające, króliki oraz sporą ilość owadów a nawet grzybów.
Niektóre pączki są również schronieniem dla owadów przez całą zimę. Bardzo dobrze wiedzą o tym mysikróliki. Pamiętacie te zabawne ptaszki, które są często nazywane polskimi kolibrami? Ważą one zaledwie 5g – czyli tyle ile waży jedna kostka czekolady, są one najmniejszymi ptakami mieszkającymi w Polsce. Do kolibrów upodabnia je również sposób znajdowania sobie pożywienia zimą.
Mysikrólik tak jakby zawisają nieruchomo w powietrzu i wydziobują z pączków świerkowych małe gąsienice, które się w nich ukryły. Dziennie potrafią skontrolować kilka tysięcy takich drzewnych pączków. Dzięki tym małym ptaszkom dużo drzew na wiosnę ma zupełnie zdrowe pączki.
Ale ale, gdzie w ogóle znajdują się pączki na drzewach?
Z pewnością spacerując po zimowym lesie, obserwując z bliska drzewa, zauważyliście, że pączki znajdują się na końcówkach gałązek lub czasem nawet bezpośrednio na pniu drzewa, prawda? Ale czy wiecie że mogą znajdować się również pod woda?
W zależności gdzie pączki rosną mają one w języku przyrodników swoje specjalne nazwy. I tak, czy domyślacie się gdzie znajdziecie na drzewie pączek szczytowy? Jesteście świetni. Oczywiście na szczycie drzewa. To ten pączek powoduje że drzewo co roku rośnie wyżej i wyżej. Ta zagadka była dla Was z pewnością za łatwa.
No to spróbujmy czegoś trudniejszego. Gdzie będziecie szukać pączków bocznych? Tutaj sprawa jest ciut trudniejsza bo oczywiście będą one z boku, czyli na gałązkach ale również znajdziecie je na pniu. To dzięki pączkom bocznym jeśli jakaś gałąź obłamie się np. od zbyt dużej ilości śniegu to taki boczny pączek jest wiosną „uruchamiany” i wyrastają z niego nowe boczne gałązki.
A spotkaliście kiedyś drzewo które miało pień wykręcony do góry jak podniesiona trąba słonia?
Z pewnością widzieliście takie drzewa lub zobaczycie na następnym spacerze – tylko dobrze się rozglądajcie. Takie drzewa rosną gdy ich pączek szczytowy ułamał się lub zostanie zjedzony.
Wtedy najbliżej niego położone pączki boczne wpuszczają szybko nowe gałązki i najsilniejsza z nich (czyli najczęściej ta która ma najwięcej dostępu do światła) zamienia się w pęd wiodący, czyli z czasem zamieni się w pień drzewa. Dzięki temu drzewo ma dalej szanse rosnąć do góry.
Po wielu latach, ślad po takim zdarzeniu może być już prawie niewidoczny ponieważ z czasem drzewo rośnie również na grubość i potrafi taką „podniesioną trąba słonia” zlać w jeden prosty pień. Dopiero jak przetniemy drzewo np. na deski, to widać będzie, dzięki specyficznemu rysunkowi słojów, że drzewo straciło kiedyś pączek szczytowy.
Tylko po co drzewom te pączki?
Najkrócej mówiąc są one drzewom niezbędne do rozwoju: po pierwsze aby rosnąć do góry i na boki oraz żeby się rozmnażać. Gdy drzewa tworzą jesienią pączki, chowają do nich najcenniejsze smakołyki. Jest w nich cała masa drogocennych rzeczy które po zakończonej zimie pozwolą drzewu jak najszybciej się rozwijać oraz rozmnażać.
Wesprzyj podcast. Dołącz do fantastycznych Patronek i Patronów, którzy pomagają tworzyć Blizejlasu.pl i zmieniają Świat na lepszy.
Wielkie dzięki za wsparcie! Jesteś bohaterem na moim profilu!
10 zł
MIESIĘCZNIE
- Twoje nagrody:
Zestaw nasion z najpiękniejszych sosen z Puszczy Noteckiej do wysiania własnego mini lasu
Dostęp do zamkniętej grupy na Facebooku tylko dla Patronów
Dostęp do materiałów w Strefie Patrona (pomoce naukowe do nauki biologii w szkole, scenariusze zajęć w terenie)
Dostęp do specjalnej relaksującej playlisty na Spotify dla rodziców
Wielkie dzięki! Twoje 20 zł jest dla mnie prawdziwym wsparciem!
MIESIĘCZNIE
- Nagrody z poprzedniego kroku oraz:
Płyta CD z opowiadaniami Blizejlasu.pl z osobistą dedykacją
Przedpremierowy dostęp do materiałów audio w Patronite Audio oraz w Strefie Patrona
Dostęp do „Zielono w głowie” – rozmowy z ciekawymi gośćmi na temat przyrody, ekologii i wszystkiego dookoła lasu
Wielkie dzięki to zdecydowanie za mało! Blizejlasu.pl Cię kocha!
50 zł
MIESIĘCZNIE
- Wszystkie nagrody z poprzednich kroków oraz:
Jeśli będziesz w okolicy, zapraszam na spacer edukacyjny w Puszczy Noteckiej
Fantastyczna chusta z motywem leśnym
Czy ciekawiło Was co znajduje się w takim zamkniętym pączku?
Bo mnie bardzo. Gdy byłem w Waszym wieku, wiele razy zrywałem zimowe pączki i próbowałem w domu rozłożyć je na najdrobniejsze elementy. Oczywiście pączki zrywałem trochę w tajemnicy przed rodzicami, bo gdyby dowiedzieli się że przeszkadzam drzewom w zimowaniu, dostałbym niezłe wyzywanie. Jednak ciekawość zwyciężała i sprawdzałem co pączki kryją w środku.
Byłem bardzo zdziwiony ponieważ odkryłem że w zależności od rodzaju drzewa miały one różne rzeczy w swoich pączkach. Jednak zawsze były to rzeczy tak malutkie i ciasno upakowane, że nie mogłem zgadnąć co to jest. Dopiero wiosną jak pączki zaczęły pękać i odkrywać swoje tajemnice zrozumiałem, że pączki mają swoje specjalne „nadzienia”.
I tak są pączki kwiatowe, które mają w środku ciasno spakowane całe kwiaty – znajdziecie je na magnolii i forsycji. Mogą mieć również pączki liściowe – są w nich jak sama nazwa mówi ukryte liście i rosną z nich gałązki z liśćmi.
Dzięki tym pączkom drzewo może od razu wykorzystać pierwsze ciepłe wiosenne promienie słońca do produkowania drzewnych smakołyków (więcej o drzewnych smakołykach dowiecie się z innego bliżej lasu – spotkania z piórem i pazurem – pod tytułem dlaczego drzewa są zielone?).
Naukowcy zajmujący się tworzeniem sond kosmicznych, również podpatrują drzewne pączki.
Dlaczego? Ponieważ są one doskonałym przykładem jak zapakować coś bardzo dużego do czegoś bardzo małego. A mówiąc prościej dzięki podpatrywaniu w jaki sposób w pączkach ułożone są liście lub płatki kwiatów, kosmiczni naukowcy, wiedzą jak złożyć arkusze specjalnej cieniutkiej foli by po złożeniu zajmowała ona jak najmniej miejsca a po jej rozłożeniu wielkość powierzchni była jak największa.
Zapewne zastanawiacie się po co sondom taka folia? To jest ich kosmiczny żagiel – dzięki foli i ciśnieniu światła słonecznego sondy mogą się poruszać w kosmosie. Czasem folia również służy do ochrony delikatne elementy sondy przed wysoką temperaturą lub promieniowaniem kosmicznym.
Pączki przybierają różne kształty, mogą być kuliste, przypominać kształtem jajko lub końcówkę włóczni. Jak już mówiliśmy, pączki mogą również występować pod wodą – przyrodnicy nazywają je wtedy turionami i pozwalają one przetrwać zimę niektórym roślinom wodnym.
A czy zastanawialiście się czy drzewa iglaste również mają pączki?
Oczywiście że mają! Skrywają w nich pęczki nowych igiełek. Szczególnie łatwo zobaczyć je wiosną, są one dużo jaśniejszego zielonego koloru od igieł z zeszłego roku.
Wszystkie pączki kryją w sobie bardzo cenne substancje nie tylko odżywcze, smakujące zwierzakom, lecz również lecznicze. Właśnie dlatego od setek lat są one stosowane w medycynie naturalnej ale również i naszej współczesnej medycynie nowoczesnej.
Przed setkami lat leczeniem zajmowali się alchemicy, znachorzy i znachorki oraz wszelkiego rodzaju leśne szeptuchy, które przekazywały sobie z pokolenia na pokolenie tajemne przepisy na różne maści i lecznicze eliksiry. Dzisiaj leczeniem zajmują się głównie lekarze. Oni również, zapisują nam tajemnicze eliksiry prawda?
Z pewnością gdy chorowaliście rodzice podawali wam syrop Tussipini którego głównym składnikiem jest wyciąg z pędów i pączków sosny. Rodzice delikatnie smarowali was również rozgrzewającymi maściami o zapachu żywicy, które miały ułatwić Wam oddychanie w nocy prawda?
Taką maść również robi się z substancji będących w pączkach drzew iglastych. Jest nawet cała dziedzina medycyny, a dokładnie część ziołolecznictwa zajmująca się leczeniem ludzi z wykorzystaniem pączków drzew nosi ona nazwę gemmoterapii. Jednak nie tylko medycyna korzysta z cudownych właściwości roślinnych pączków.
Pączki wykorzystywane są również do produkcji wielu kosmetyków: np. kremów i maseczek pielęgnacyjnych, które potrafią zdziałać prawdziwe cuda.
Przygotujemy dzisiaj prawdziwy brzozowy cudo krem, który wykorzystamy jako najprawdziwszą kosmetyczną maseczkę. Brzozowy cudo krem w cudowny sposób łagodzi wszelkie podrażnienia i zabrudzenia na naszej skórze oraz pomaga walczyć z trądzikiem (czyli pryszczami). Poproście o pomoc mamę lub tatę w tym eksperymencie. Ejże nie śmiejcie się. Tatowie też potrafią zrobić kosmetyki.
Bezpieczeństwo przede wszystkim. Jak prawdziwi naukowcy pracujący nad kremami w profesjonalnych laboratoriach, pamiętajcie aby przed zastosowaniem kremu sprawdzić czy nie jesteście na niego uczuleni.
Zanim nałożycie go na twarz posmarujcie nim okolice nadgarstka (tam gdzie macie najdelikatniejszą skórę) i zostawcie na 15 min. Po tym czasie zmyjcie krem i zaczekajcie jeden dzień. Jeśli na drugi dzień nie będziecie mieli zaczerwienia lub krostek w miejscu testowania kremu możecie spokojnie stosować brzozowy cudo krem – nie macie na niego uczulenia.
Przepis na cudo krem z świeżo rozwiniętych liści z pączków brzozy jest bardzo prosty. Zbierzcie młode liście brzozy – najlepiej takie które całkiem niedawno rozwinęły się z pączków. Potrzebujemy ich dwie garście. Zbierajcie liście z drzew daleko od drogi i nigdy nie ogałacajcie całego drzewka z liści. Następnie zebrane liście wrzućcie do jakiejś miski i zostawcie na parapecie tak aby mogły wyschnąć na słońcu w temperaturze pokojowej.
Następnie musimy zmielić liście na proszek. Można to zrobić w moździerzu lub jeśli nie macie takiego urządzenia możecie wziąć dużą płaską łyżkę lub kulkę do ucierania ciasta i tak długo rozcierać nią wysuszone liście o brzeg miski aż powstanie drobny proszek.
Bierzemy pół łyżeczki brzozowego proszku i mieszamy z czubatą łyżeczkę kremu nawilżającego np. nivea – najlepiej zapytajcie swojej mamy jaki krem możecie użyć, bo niektóre kremy zupełnie nie będą się nadawać do naszych potrzeb. Następnie wszystko razem mieszamy i mamy gotowy cudo krem z brzozy który ma bardzo zielony kolor.
Teraz czas na stosowanie. Umyjcie dokładnie twarz wodą i wytrzyjcie ją do sucha. Nałóżcie cienką warstwę zielonego kremu na twarz omijając oczy i usta. Aby krem jak najlepiej się wchłonął nie rozsmarowywujcie go jak masła na chlebie tylko wklepujcie go delikatnie w skórę. Zaczekajcie aż krem się wchłonie – zazwyczaj trwa to około 15 min. Następnie dokładnie zmyjcie resztki cudo kremu z twarzy ciepłą wodą i delikatnie ją wytrzyjcie.
Skóra powinna być wyraźnie jaśniejsza a wszelkie zaczerwienia dużo bledsze, powinny również zniknąć wszelkie zabrudzenia skóry.
Jeśli zostanie wam trochę brzozowego proszku zamknijcie go w jakiejś buteleczce i szczelnie zamknijcie – aby nie wchłania wilgoci z powietrza. Możecie go używać przez cały rok!